Rudolf Höss w wadowickim więzieniu

Jeden z największych zbrodniarzy XX wieku – komendant obozu zagłady Auschwitz Rudolf Höss ostatnie dni życia spędził w wadowickim więzieniu. To właśnie tutaj się nawrócił, napisał list do żony i swoich dzieci oraz oświadczenie, w którym przeprosił Polaków za popełnione w Auschwitz zbrodnie.

Do wadowickiego więzienia Höss trafił 4 kwietnia 1947 roku – dwa dni po ogłoszeniu wyroku skazującego go na śmierć przez powieszenie. Wadowicka placówka była wtedy najmniejszym więzieniem w województwie krakowskim. Osadzonych było tutaj trochę ponad 200 więźniów, zaś pieczę nad nimi sprawowało zaledwie 42 funkcjonariuszy. Umieszczenie tutaj byłego komendanta Auschwitz było dla niewielkiej placówki dużym wyzwaniem, istniała bowiem realna groźba linczu na osobie Hössa, który był uosobieniem krzywd, których Polacy doznali ze strony Niemców podczas II wojny światowej.
Cela, w której osadzony został Höss wyposażona była w łóżko z typowym wówczas w Wadowicach papierowym
siennikiem (wypchanym tzw. „drzewną wełną” i słomą), kubeł, miednicę z cynkowej blachy oraz mały stolik i krzesło. Do spożywania posiłków służyła mu aluminiowa miska.
Komendant oświęcimskiego obozu przebywał w Wadowicach dwa tygodnie. Podczas całego pobytu więzień miał zakaz opuszczania celi.
Osobą, z którą najczęściej rozmawiał Höss podczas pobytu w wadowickim więzieniu był nadzorujący jego pobyt prokurator Sądu Okręgowego w Wadowicach Jan Mazurkiewicz. Już podczas pierwszej rozmowy skazany stwierdził, że doszedł do przekonania, że popełnił ciężkie zbrodnie wobec ludzkości, a specjalnie wobec narodu polskiego, i że wprawdzie jest to za późno, jednak dopiero w polskim więzieniu odnalazł człowieka w sobie.
SS-man poprosił także o spotkanie z księdzem dobrze znającym język niemiecki. Ponieważ wśród wadowickich karmelitów, którzy sprawowali funkcję kapelanów więziennych, nie było nikogo, kto mówiłby po niemiecku, sprawa oparła się aż o metropolitę krakowskiego Adama Sapiehę. Za jego sprawą 10 kwietnia w więzieniu pojawił się jezuita o. Władysław Lohn, który odbył kilkugodzinną rozmowę z Hössem. Jej efektem było złożenie przez niemieckiego zbrodniarza katolickiego wyznania wiary oraz spowiedź i przyjęcie Komunii świętej. Fakt ten odnotował Karol Leń, kościelny miejscowej parafii, którego oświadczenie znajduje się w dokumentach parafialnych: „byłem obecny w celi więziennej, gdy Rudolf Hoess składał wyznanie wiary katolickiej i przyjmował Komunię świętą.”
W dniu nawrócenia Höss napisał także pożegnalne listy do żony i pięciorga swoich dzieci. Z kolei dzień później, 12 kwietnia, przekazał prokuratorowi „Oświadczenie”, którym przeprosił za zbrodnie popełnione w Auschwitz, w szczególności te zgotowane narodowi polskiemu. Oświadczenie zakończył słowami „Oby mi Bóg wybaczył moje postępowanie”.
Wadowickie więzienie Höss opuścił 16 kwietnia 1947 roku, a stracony został dzień później w Oświęcimiu. Ostatnią noc zbrodniarz spędził na terenie byłego oświęcimskiego obozu, zaś powieszony został 17 kwietnia w pobliżu krematorium nr 1. Świadkami stracenia było ok. 100 osób – byli więźniowie, urzędnicy Ministerstwa Sprawiedliwości
i prokuratury oraz funkcjonariusze UB z Wadowic, Krakowa i Oświęcimia. Była to ostatnia publiczna egzekucja w Polsce.


Jarosław Zięba

Przygotowując artykuł korzystałem z opracowania „Rudolf Höss w wadowickim więzieniu. Ostatnie dni byłego komendanta Auschwitz” opublikowanym w Przeglądzie historyczno-kulturalnym „Wadoviana” (nr 18, 2015).

Na zdjęciu: Rudolf Höss podczas procesu (po lewej) i przed wykonaniem egzekucji (fot. PAP / wikimedia.org / domena publiczna)