Postanowienia noworoczne – czy warto je robić?
Witajcie w nowym roku! Nowy rok nowy ja! Od pierwszego stycznia zmienię sposób odżywiania i pójdę na siłownię! Do tego będę czytać jedną książkę w tygodniu, rzucę palenie i zapiszę się na kurs języka obcego! Czy ty też masz jakieś podobne postanowienia noworoczne? Czy warto robić takie postanowienia? Czy muszą one się zaczynać od konkretnej daty?
Niestety obserwuję, że duża część osób zaczynających przygodę z odchudzaniem od 1 stycznia rezygnuje z dobrych nawyków już pod koniec lutego lub na początku marca. Z czego to wynika? Myślę, że zaczynając działać ze zdrowym odżywianiem popełniają oni wiele błędów.
Po pierwsze: dlaczego akurat zacząć od Nowego Roku? Czy to jakaś przełomowa data? Według mnie kompletnie nie. Warto zacząć od dziś. Data nie ma znaczenia. Poza tym kiedy pójdziesz na siłownię na początku roku, zobaczysz, że tak samo zrobiło mnóstwo osób i na korzystanie ze sprzętów będziesz musieć czekać, a na zajęciach grupowych będziesz mieć mało miejsca dla siebie, a może nawet nie uda ci się na nie wejść ze względu na dużą ilość uczestników. Może też stać się tak, że wolny termin u dietetyka będzie dopiero za miesiąc i czekając na wizytę jeszcze przytyjesz lub spadnie ci motywacja do działania.
Po drugie: czy do zdrowego odżywiania trzeba się jakoś specjalnie przygotowywać? Tu też uważam, że nie. Jestem przekonana, że każdy z nas ma w domu żywność, z której może przygotować zdrowszy posiłek. Wystarczy, że przeszukasz szafki w kuchni czy lodówkę i na pewno znajdziesz elementy prawidłowego talerza żywieniowego. Z pewnością masz pieczywo (nawet jeśli dziś będzie ono białe, to nic się nie stanie. Jak zjesz zapasy, przy kolejnej wizycie w piekarni kupisz już pełnoziarniste), do tego źródło białka czyli jajko lub wędlinę. Jeśli chodzi o warzywa, to domyślam się, że masz w spiżarce słoik kiszonych ogórków od babci albo mrożoną mieszankę warzyw na patelnię. To już wystarczy na dobry początek, żeby skomponować zdrowszą kolację.
Nie masz wody mineralnej? Przefiltruj tą z kranu albo zrób herbatę ziołową. Jeśli picie wody sprawia ci problem, możesz podgrzać filtrowaną wodę, dodać do niej imbir, skórkę pomarańczy, goździki i kardamon. Powstanie ciepły aromatyczny napój, który nawodni podobnie, jak woda. Może masz w domu dzbanek z podgrzewaczem, dzięki któremu zimowy napój będzie bardziej atrakcyjny.
Warto także zadać pytanie, czy musimy proces redukcji nazywać odchudzaniem? Ma wrażenie, że słowo odchudzanie i dieta wielu osobom kojarzą się z wyrzeczeniami, głodem, odmawianiem sobie czegoś przyjemnego, jedzeniem mało przyprawionych dań, monotonią, gotowaniem czego innego dla siebie i domowników, uczuciem straty czy braku szczęścia. Może lepiej użyć stwierdzenia zmiana nawyków żywieniowych? A może nauka zdrowego racjonalnego odżywiania? Wiele razy pisałam tu o prawidłowym komponowaniu talerza. Znajomość tych zasad pozwala osobie redukującej masę ciała zjeść właściwie każdy produkt, ale ważna jest jego porcja i proporcje dodatków do posiłku. Można zatem jeść to, co domownicy. Może się również okazać, że zdrowsze dania zasmakują reszcie rodziny. Kiedyś jedna z moich pacjentek przyszła na wizytę oburzona i powiedziała, że mam jej nie dawać przepisów na tak smaczne dania, bo jak tylko ugotuje coś dla siebie, to dzieci i mąż wszystko jej zjadają i nie zostaje jej nic na drugi dzień. Od dawna staram się przekonać moich pacjentów, że zdrowe odżywianie może być smaczne i zmiana nawyków powinna dotyczyć całej rodziny.
Jedną z rzeczy, do których najtrudniej jest mi przekonać pacjentów jest stwierdzenie, że głównym celem naszej współpracy jest zdrowe odżywianie, lepsze samopoczucie, więcej siły czy większa koncentracja, a spadek masy ciała jest przyjemnym, ale efektem ubocznym działań. Jedynym miernikiem sukcesu nie powinno być mniej kilogramów, ale właśnie brak objawów chorobowych czy lepsza forma.
Ostatnim według mnie niefortunnym przekonaniem jest to, że od razu musimy realizować wszystkie zasady zdrowego stylu życia. Szybko okazuje się jednak, że tych zmian jest tak dużo, że zajmują nam one mnóstwo czasu i nie możemy pogodzić ich realizacji z zawodowymi i rodzinnymi obowiązkami. Myślę, że jest to dobry moment, żeby przypomnieć metodę działania, o której pisałam rok temu. W zdrowym odżywianiu warto wyznaczyć sobie plan maksimum, który realizujemy, kiedy wszystko idzie po naszej myśli oraz plan minimum, który zastosujemy, kiedy będą jakieś przeciwności losu. Przykładowy plan maksimum i minimum znajdziesz w ramce.
Pamiętaj o tym, że plan minimum wcale nie jest gorszy! Jest najlepszy w danych warunkach!
Czy zatem warto robić postanowienia? Myślę, że tak, ale niekoniecznie od konkretnej daty. Kiedy poczujemy chęć zmiany, warto zacząć od teraz, od dziś, a nie czekać na jakiś magiczny dzień. Jeśli zaczniesz teraz, szybciej osiągniesz swój cel. Stawiaj sobie takie postanowienia, które będą realne i dasz radę je zrealizować.Jeśli złamiesz zasady, które sobie założyłeś, nie znaczy to, że cały plan się nie udał. Jak mówi powiedzenie, błądzenie jest rzeczą ludzką. Ważne jest, żeby nie mówić sobie, że to porażka i porzucać działania, albo mówić, ze wrócisz do zdrowego odżywiania od poniedziałku czy przyszłego miesiąca, ale zacząć już od kolejnego posiłku.
Zdaję sobie sprawę z tego, że nauka zdrowego odżywiania nie jest łatwa i trwa długo. Istotne jest to, żeby małymi krokami dążyć do celu. Jako przykład przedstawię tu pewną rodzinę, która byłaostatnio w gabinecie. Są moimi pacjentami od dłuższego czasu. Kiedy widziałam się z nimi rok temu po świętach Bożego Narodzenia, opowiadali mi, że całkiem złamali zasady, jedli dużo, nie potrafili odmówić cioci, która przygotowała ogromne ilości jedzenia. Odbiło się to dużym wzrostem masy ciała w trakcie ważenia. Kilka dni temu znowu się z nimi widziałam po świętach. Z dumą mówili o tym, że zjedli tyle, ile podpowiadał im organizm. Nie przejadali się, nie dojadali pyszności po świętach, bo nie zrobili wielkich zapasów. Waga również pokazała świetny wynik.
Niech te osoby będą dla nas inspiracją w dążeniu do celu małymi krokami. Pozwalajmy sobie na porażki, ale też uczmy się na swoich błędach.
Marta Tobiczyk
Plan minimum
- będę jeść śniadania,
- postaram się przestrzegać pór posiłków,
- może zjem coś mniej zdrowego na mieście, ale potraktuję to jako posiłek,
- ograniczę słodkie napoje typu cola do 2 szklanek w tygodniu,
- będę pić 1l wody dziennie,
- nie przytyję.
Plan maksimum
- będę jeść 5 posiłków dziennie,
- postaram się dobrze bilansować moje posiłki,
- nie będę zamawiać jedzenia, postaram się gotować samodzielnie posiłki,
- będę się starać planować posiłki z wyprzedzeniem i robić odpowiednie zakupy,
- warzywa będą stanowić połowę mojego talerza przynajmniej w trzech posiłkach,
- wykluczę słodkie napoje gazowane, typu cola.
- będę pić 1,5l wody dziennie,
- nie będę podjadać po kolacji,
- schudnę pół kilograma tygodniowo.