Marsz śmierci – tragedia tuż przed wyzwoleniem

Marsz śmierci – tak nazwano pieszy transport więźniów obozu Auschwitz tuż przed jego wyzwoleniem. W drogę z Oświęcimia do Wodzisławia Śląskiego wyruszyło ok. 56 tysięcy więźniów. Szacuje się, że ok. 15 tys. marszu nie przeżyło.

Transporty ewakuacyjne z KL Auschwitz rozpoczęły się już jesienią 1944 roku. Więźniowie transportowani byli do zakładów przemysłowych na terenie III Rzeszy oraz innych obozów koncentracyjnych znajdujących się z dala od zbliżającej się do Oświęcimia linii frontu.
Pieszą ewakuację uruchomiono 17 stycznia 1945 roku, gdy Armia Czerwona dotarła w okolice Krakowa.

W nocy obudzono nas, syreny obozowe wyły – wspominała jedna z uczestniczek dramatycznych wydarzeń. – Żadna z nas nie wiedziała co się dzieje. Między blokami paliły się ogniska i Niemcy wrzucali w nie jakieś dokumenty. Wszystko się paliło. Wiedzieliśmy tylko tyle, że idziemy, że opuszczamy obóz. Wyruszyli o 9.00 rano, szli przez Brzeszcze , Pszczynę i Żory do Wodzisławia. Dostali bochenek chleba i jedną konserwę.
Marsze dawały więźniom nadzieję, że może wolność za chwilę nadejdzie. Dla wielu skończyły się jednak śmiercią. – Niedaleko od obozu, w okolicach Rajska, dostrzegłem na poboczu drogi skuloną postać kobiety. Był to oczywiście trup więźniarki, którą zastrzelili wartownicy SS. […] Marsz utrudniał silny mróz oraz oblodzona droga […].. Między miejscowościami Miedźna i Ćwiklice widziałem największą ilość zwłok rozstrzelanych więźniów. Jeden z naszych kolegów, pochodzący z Poznania, doliczył się 114 zwłok – wspominał po latach Józef Ciepły, były więzień, uczestnik marszu śmierci. Z relacji innych świadków marszu wynika, że zwłoki napotkać można było co kilkadziesiąt metrów. Więźniowie pokonać musieli dziennie ok. 20-30 km. Noclegów nie można jednak było uznać za ulgę po trudach marszu. Tylko nieliczni mieli możliwość schronienia się pod dachem, w stodole lub szopie. Najczęściej nocowano pod gołym niebem. Dokuczał mróz, brak jedzenia i wyczerpanie. Niektórzy z więźniów uciekali, jednak w większości przypadków próby te kończyły się niepowodzeniem: Niemcy strzelali do każdego, kto taką próbę podejmował.
Więźniów doprowadzono do stacji w Wodzisławiu Śląskim. Ci, którzy się jeszcze nadawali zostali załadowani do pociągów i wywiezieni do Niemiec. Wielu z nich, wycieńczonych dotychczasowym marszem i przewożonych w otwartych wagonach towarowych, zmarło.
Historycy szacują, że spośród około 56 tys. osób, które wyruszyły w ewakuacyjnym marszu z Oświęcimia, drogi nie przeżyło 9 do 15 tys. więźniów. W Rzeszy, głównie w innych obozach koncentracyjnych, znalazło się ok. 45 tys. byłych więźniów Auschwitz. Wielu z nich zginęło podczas kolejnych ewakuacji bądź likwidacji obozów koncentracyjnych. Ilu dokładnie, nie wiadomo.
Wyzwolenia obozu Auschwitz i Auschwitz-Birkenau, które nastąpiło ok. godz. 15.00 27 stycznia, doczekało na miejscu około 7 tys. więźniów. Na miejscu Armia Czerwona zastała zwłoki ok. 600 osób zastrzelonych przez Niemców bądź zmarłych z głodu i wycieńczenia.

Jarosław Zięba


W tekście wykorzystano materiały z tekstu „Ostatnie dni Auschwitz-Birkenau” pod redakcją Romana Sidorskiego.