Losy dzieci uratowanych z KL Auschwitz

27 stycznia mija kolejna rocznica wyzwolenia obozu koncentracyjnego Auschwitz. Przy tej okazji wspomiona się marsz śmierci, w którym zginęły tysiące więźniów. Warto jednak pamiętać, że w obozie pozostało kilka tysięcy osób, w tym dzieci. Jakie były ich losy? O tym można było dowiedzieć się podczas konferencji „Powojenne losy dzieci z KL Auschwitz” zorganizowanej przez Muzeum Pamięci Mieszkańców Ziemi Oświęcimskiej. Poniżej kilka wspomnień o dzieciach, które wyzwolone z Auschwitz pozostały w Oświęcimiu.


Spośród ok. 1,3 miliona ludzi, którzy trafili do Auschwitz co najmniej 232 tysiące stanowiły dzieci i młodociani do 18 roku życia. Zdecydowanie najwięcej było dzieci żydowskich (216 tys.). Jak podają historycy 11 tys. to Romowie, zaś 3 tys. – Polacy. Wśród więźniów były też dzieci z Białorusi, Rosji, Ukrainy i innych państw. Zdecydowana większość z nich nie przeżyła pobytu w obozie. W Auschwitz dzieci się także rodziły. Z posiadanych przez historyków danych wynika, że w obozie urodziło się co najmniej 700 dzieci.
W dniu wyzwolenia, 27 stycznia 1945 roku, w obozie było ok. 7 tysięcy więźniów. W grupie tej było 750 dzieci, w tym ponad 60 urodzonych w Auschwitz. Tylko niewielka część z nich była pod opieką krewnych.
Większość z dzieci trafiła w ręce Polskiego Czerwonego Krzyża, jednak część dzieci przygarnięta została przez mieszkańców Oświęcimia. Wielu z nich z miastem i regionem związała się później na całe życie.
Jednym z chłopców, który pozostał w Oświęcimiu był Mikołaj Klimczyk. Zaopiekowała się nim Emilia Klimczyk, która po latach tak wspominała: W okresie kiedy były trudności ze zdobyciem mięsa, powiedziałam pewnego dnia, że nie mam co gotować. Ubolewałam, że mąż po ciężkiej pracy w kopalni nie będzie mógł zjeść konkretnego posiłku [opisywany fakt miał miejsce w 1946 roku – przyp. autora]. W odpowiedzi Kola odpowiedział w powagą: zabij mnie, będziesz miała mięso. Kiedy zaczęłam mu spokojnie tłumaczyć, że ludzi się nie zabija, dziecko z politowaniem dla braku mojej świadomości oświadczyło: Eee, a cóż tam, nie widziałem jak się krew lała i zabijali? Długa i spokojna perswazja pozwalała powoli otwierać oczy dziecka na wartość człowieka i na normalny tryb życia ludzi.
Innym dzieckiem z wyzwolonego obozu zaopiekowanym przez oświęcimską rodzinę jest pochodząca z Mińska Ludmiła Boczarowa. Do obozu trafiła z mamą, gdy miała zaledwie 3 lata. Po wojnie przygarnęli ją państwo Rydzikowscy i otrzymała polskie imię Lidia. Tak wspomina moment zabrania ją przez swoich opiekunów: Dla nich to było szczególne wydarzenie, ponieważ oni zostali z tego miejsca wysiedleni. Na miejscu ich zburzonego domu stanęła brama śmierci, która istnieje do dzisiaj. Oni z potrzeby serca zabrali jedno z tych dzieci do swojego domu, gdzie ja przeżyłam szok. Pierwszy raz w życiu widzę normalny pokój, łóżko z pościelą i kąpiel, której nie zaznałam przez tak wiele miesięcy. Podziwiam ich, że zdecydowali się zabrać tego małego szkieleta: zawszonego, brudnego i z odmrożonymi nogami. (…) Byłam dzikusem, który nie znał nawet przedmiotów codziennego użytku. Tam nie miałam ani łyżki, ani talerza, ani garnuszka – nie wiedziałam co to są za przedmioty. Wszystkiego musiałam się uczyć od nowa w wieku czterech lat.
Pani Lidia swoją matkę odnalazła dopiero po kilkunastu latach. Wcześniej jej w ogóle nie szukała, gdyż nie wierzyła, że żyje. Ostatni raz widziały się bowiem, gdy mama małej Ludmiły/Lidii wyruszała z Auschwitz wraz z marszem śmierci. Tymczasem matka po wyzwoleniu w jednym z niemieckich obozów wróciła do Związku Radzieckiego i poszukiwała swej córki w tamtejszych domach dziecka. Niestety, bezskutecznie. Panie spotkały się dopiero w kwietniu 1962 roku w Moskwie.

Jarosław Zięba


Materiał przygotowany na podstawie wystąpienia Teresy Wontor-Cichy „Losy dzieci z KL Auschwitz oraz ich adopcje przez mieszkańców ziemi oświęcimskiej” i wspomnień p. Lidii Maksymowicz (Rydzikowskiej) podczas konferencji zorganizowanej 5 września 2022 r. przez Muzeum Pamięci Mieszkańców Ziemi Oświęcimskiej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *